Jennie Runk, Kate Dillon, Amy Lemons, Robyn Lawley – znacie te nazwiska? Jeśli nie, jest szansa, że jeszcze o nich usłyszycie. Usłyszycie na fali trendu, z którym mamy do czynienia, lub zanim usłyszycie, z falą tego trendu odpłyną – bo jak się okazuje, „modne” i „passe” może stać się wszystko, również kształty XL.
Sinusoida na wadze
O Crystal Renn słyszało na pewno więcej osób – modelka to bardzo jaskrawy przykład popadania ze skrajności w skrajność, a moda uwielbia skrajności. Zaczęła karierę nietypowo, bo agenci, którzy ją zauważyli postawili jeden warunek – musi schudnąć 1/3 swojej wagi. Początkująca modelka wpadła w anoreksję, po czym, zdrowiejąc i "tyjąc" do amerykańskiego rozmiaru 12 (co w europejskich standardach odpowiada rozmiarowi 40-42), została zatrudniona jako modelka typu „plus size”. W takiej, „obfitszej” wersji wzięła udział w pokazach m.in. Jean Paul Gaultier, Zaca Posena i Eleny Miro, znanej projektantki dla kobiet w większych rozmiarach. Patrząc na jej zdjęcia z tamtego okresu ciężko jednak uwierzyć w to, że było to zaledwie 40-42 przy takim wzroście. W listopadzie 2010 roku modelka ponownie schudła do amerykańskiego rozmiaru 8 (36). Jeśli jej wierzyć, stało się to dzięki jodze i pieszym wędrówkom, choć sinusoida na jej wadze i to, jak ciężko wyjść z anoreksji sprawiają, że ciężko uwierzyć w takie tłumaczenia.
Lizak lepszy niż klepsydra
Przemysł modowy jest bezlitosny, i patrząc po ilości kampanii, w których Renn brała udział w rozmiarze XL, a w ilu teraz, można wyciągnąć wniosek, że to, co najlepiej się sprzedaje i czym najlepiej handluje, to wciąż rozmiar S. Poza tym zdecydowanie łatwiej uszyć i dopasować cokolwiek do kształtu bez zaokrąglenia choćby na biodrze czy piersi (i wszystko na takiej figurze wygląda lepiej). Uszyć coś, co nie byłoby pójściem na łatwiznę (oversizem) i leżało dobrze na dawnej Crystal Renn – zdecydowanie trudniej. Są fasony i kroje, które najzwyczajniej w świecie nie wyglądają na wszystkich tak samo dobrze – Europejki zawsze bardziej przejmowały się tym faktem niż Amerykanki. Może to też jest powód, dla którego wszystko, co dzieje się w modzie, dzieje się w Europie?
Cyrkowy słoń w cekinach
Moda kocha skrajności, ale mam wrażenie, że modelką w XXI wieku można zostać albo nosząc rozmiar XS i będąc poważaną w świecie fashion (w końcu nawet Anja Rubik schudła – też podobno dzięki jodze), albo zostać swego rodzaju sensacją, jeszcze jednym wizualnym zjawiskiem i rodzajem obwoźnej cyrkowej atrakcji, słonia w cekinowym wdzianku (tylko rolę cyrku pełnią tu billboardy na ulicach i pokazy mody).
Rewolucja zjada swoje dzieci
Czy jest szansa na zmiany? Jennie Runk, 24-latka z agencji Ford Models w kampanii Beachwear (a nie Plus-Size Beachwear! – tutaj możecie zobaczyć zdjęcia: http://www.buzzfeed.com/alexrees/21-photos-of-hms-new-plus-size-swimwear-model-jennie-runk) dla H&M, czy też inna przepiękna kampania, znacznie bardziej znanej ze swoich kształtów Beyonce as Mrs. Carter – również dla H&M to światełka w tunelu. Obie modelki są może trochę większe, ale z pewnością nie są zaniedbane. Można chwalić H&M za demokratyzację mody i dyskrecję z jaką promuje Runk (bo wśród innych modelek i tak „krzyczy” ona swoją sylwetką, nie trzeba nawet dopisywać grubą czcionką, że to Plus Size), jest jednak jedno małe ALE. Dyskretny plusik znajdujący się w bannerze prowadzącym do zdjęć reklamowych na stronach H&M „H&M+ New Arrivals. Beachwear”, co oznacza, że to ubrania dla nieco większych kobiet, a zdjęcia można było znaleźć w dziale… dla puszystych. Zabiegi marketingowe wokół tej kampanii wskazują na podejście typu „świetnie, że jesteście, XL-ki, ale nie będziemy się wami afiszować, bo nie pasujecie nam do katalogów i na ulice, jesteście tylko kolejną grupą docelową”. Niech sobie są, ale jakoby ich nie było. Zróbmy z tego trend i biznes.
Demokratyzacja czy dyktatura?
Marketingowo zawsze lepsze to, niż skreślanie kogokolwiek z listy swoich klientów (patrz ostatnie perturbacje wokół Abercombie & Fitch – firmie, która wprost ogłosiła swoją politykę – że szyć ubrań większych niż w rozmiarze 38 nie będzie), co zaowocowało akcjami typu rozdawanie ciuchów A&F dla bezdomnych, czy sesją zdjęciową blogerki z Arizony i zawodowego modela Atrractive and Fat - KLIK!). Możemy sobie zadać pytanie – jaki jest obecny ustrój polityczny mody – demokratyzujemy się, czy nadal panuje dyktatura – tylko już nie projektantów, a samych wielkich sieciówek, w których najczęściej kupujemy ubrania? Zarówno podejście firm, jak i ich klientów jest zakłamane i pełne hipokryzji – na prawdziwą i co najważniejsze szczerą demokratyzację kształtów i wymiarów w świecie mody trzeba będzie jeszcze poczekać. Głos ludzi, którzy kupują ubrania, i blogują na ich temat jest jednak coraz silniejszy, i ci, którzy go słuchają i wychodzą mu naprzeciw, wygrywają (zyskują) więcej, niż ci, którzy próbują dyktować klientom swoje własne warunki.
Tekst ukazał się również na blogu Manifest Your Style.
No comments:
Post a Comment
Dzięki za komentarz :) Komentarze obrażające i atakujące osoby fotografowane będą usuwane.
+ Jeśli jesteś niezalogowana/y, podpisz się nickiem lub imieniem (będzie mi łatwiej odpowiedzieć).
+ Proszę, nie zamieszczaj (auto)reklam.