19/08/2010

Noc subkultur w krakowskim Błędnym Kole



Już dzisiaj, na dzień przed Coke Live Music Festival, w Błędnym Kole (Bracka 4) zintegrują się subkultury – na jednym parkiecie spotkają się hippisi, punki i fani disco, bez granic i stereotypów.

Impreza rozpocznie się już od godziny 16.00, od zakupowego biforu – będzie można wtedy przyjść do klubu i zaopatrzyć się w ubrania polskich projektantów z Idei Fix. Miłośnicy retro będą mogli przebierać w asortymencie krakowskiego vintage shopu Mulholland Drive. Swoje miejsce także będą miały designerskie gadżety od wall – over.

Od godziny 20.00 można przychodzić do klubu prezentując swoje subkulturowe i uliczne kreacje – na wymianę plotek i podziwianie swoich strojów nie będzie zbyt dużo czasu, gdyż od godziny 20:30 oglądać będzie można zdjęcia młodych artystek: Andżeliki Mirochy vel. Zakazana oraz Moniki Stojak. Zdjęcia na ścianach i stolikach będzie mogli oglądać już od początku imprezy, zaś o 20:30 zdjęcia będą wyświetlane.

Około godziny 21:30 podziwiać będzie można pokaz mody wokół tematu subkultur, przygotowany m.in. przez Kaję Zielińską z Idei Fix. Na jednym wybiegu spotkają się grunge, punk i miłośniczka etno. Pokaz potrwa pół godziny, a od 22.00 będziemy bawić się z Holly Kitty, Cocksuckers, Slam Dunk oraz krakowscy rezydenci - Junkie Punks. Pod koniec imprezy najlepiej wystylizowani goście zostaną nagrodzeni.

Impreza biletowana od 19.30., wstęp: 10 zł.

08/08/2010

Sylwia



Czerwony Kapturek. Ostatnio ktoś właśnie tak określił mój styl - myślę, że jest to całkiem trafne określenie, jako że najczęściej można mnie zobaczyć właśnie w czerwonym kolorze. Lubię styl dziewczęcy, bajkowy, momentami trochę dziecinny - i nie wstydzę się tego dziecka w sobie, raczej staram się je pielęgnować - mówi 25-letnia Sylwia.

Ciężko jej zdefiniować własny styl jednym słowem - lubi zmiany i zabawę modą. Pewne rzeczy są jednak u niej niezmienne.

- Obecnie 90% mojej garderoby to sukienki, nie pamiętam kiedy ostatni raz miałam na sobie dżinsy - mówi. Pytana o największą inspirację, wymienia kolory. Bardzo jej ich na polskich ulicach brakuje, dlatego najczęściej wybiera żywe, energetyczne kolory i ich zestawienia. Wychodzi z założenia, że to, co na siebie rano włoży, generuje jej samopoczucie na cały dzień.

- Wszędzie tylko te szarości, brązy, czernie... marzy mi się ulica taka jak w Helsinkach pokazanych na stronie Hel Looks - ta swoboda i luz w łączeniu różnych stylów i kolorów to coś wspaniałego - opowiada. Ponieważ Sylwia gustuje w ubraniach-przebraniach, czasami ludzie pytają z jakiej okazji się "przebrała" albo dlaczego jest dzisiaj taka elegancka, a dla niej to po prostu codzienny strój.

Nie trzyma w szafie sukienek "na specjalne okazje", każdy dzień jest dla niej wyjątkowy i zawsze zakłada to, na co akurat ma ochotę. Interesuje ją tkanina, krój, jakość szycia, sposób układania się na ciele oraz unikatowe rzeczy. Zwykle ubiera się w second handach oraz vintage shopach, sporo ubrań odziedziczyła także po mamie.

- Lubię ubrania z historią, związane z jakimś wspomnieniem. Mam nawet w szafie sukienkę, w którą ubrana była moja mama, gdy poznała mojego tatę. To samo tyczy się biżuterii, mam to szczęście, że nie tylko moja mama, ale również babcia jest strojnisią i często zaglądam do szkatułki ze skarbami, które od niej dostałam - opowiada. Ceni sobie minimalizm i zwykle albo ma na sobie tylko jedną sztukę biżuterii, albo nie zakłada jej w ogóle. - Uważam, że złote guziki przy żakiecie czy finezyjna torebka są wystarczającymi ozdobami. "Less is more" - mniej znaczy więcej.

Sylwia kończy właśnie pisać pracę magisterską na temat wykorzystania symboli i postaci religijnych we współczesnej modzie zachodniej. Poza tym pracuje w agencji eventowej. Swoją przyszłość chciałaby jeszcze bardziej wiązać z modą, rozwijać się w tym kierunku, zostać stylistką lub personal shopperem. Marzy jej się otworzenie kiedyś własnego vintage shopu.

- Mam także w planach zakup maszyny do szycia, więc kto wie, może nagle odkryję w sobie ukryty talent designerski? - mówi.

Więcej jej stylizacji znajdziecie na jej lookbookowym profilu.

06/08/2010

Alix



Na co dzień mieszka w Stanach Zjednoczonych, Polska i Kraków to dla niej jeden z tegorocznych wakacyjnych przystanków.

01/08/2010

Adrianna


T-shirt: metal shop, spódnica: nie pamięta


Torba: Chloe


Buty: Pierre Hardy


Wydawałoby się, że w modzie wszystko już było. Historia zatacza koło - od kilku lat obserwować można niekończące się zainteresowanie vintage. Obok tego trendu karierę robi eklektyzm - mieszanie ze sobą pozornie różnych elementów.

Efekt bywa interesujący, taki sobie lub powiedzmy sobie szczerze, godny pożałowania. W zależności od tego, czy jest to eklektyzm twórczy, czy też tylko odtwórczy, polegający na skopiowaniu tego, co akurat jest popularne. Żeby bez przerwy nie marudzić, jak jest niedobrze na polskich ulicach, skupmy się na tym pierwszym efekcie.

Adrianna, bohaterka zdjęć, na co dzień pracuje jako stylistka w Paryżu, do Krakowa przyjechała na kilka dni, odwiedzić rodzinę. Na zdjęciach ma na sobie zestaw, na widok którego jej babcia lub wiekowa prababcia mogłaby się chwycić za głowę - bo czy zwykły bawełniany T-shirt (tyle że z oryginalnym nadrukiem) może pasować do takiej spódnicy z żakardu, wytłaczanego we wzory i eleganckiej torby (projektowanej dla Chloe przez samą Adę)? Możliwe, że sama Coco Chanel, która mówiła, że moda nie powinna rodzić się na ulicy, byłaby przerażona obecnymi trendami, w tym projektami swojego następcy, Karla Lagerfelda. Zamknięta w swojej pracowni przy Rue Cambon wróciłaby do szycia garsonek wypierając z pamięci to, co zobaczyła na zdjęciach w gazetach lub w internecie.

Dziś mało rzeczy jest już obciachem, jest to pojęcie, które zanika. O ile można by wręcz zaryzykować twierdzeniem, że w dobie Lady Gagi nic już nie jest żenujące; o tyle łączenie butów i torebki w jednym kolorze jest zdecydowanie passe i świadczy o braku fantazji lub niedoborze dodatków w szafie. Moda jest jednak (na szczęście) niczym stereotypowa kobieta - kapryśna i mało logiczna, bo co innego supermodne łączenie dżinsu z dżinsem - byle były to materiały o różnych fakturach i w różnych odcieniach, a co innego widziany często na ulicach dżinsowy "mundurek" typu kurtka i dżinsy. Wybieg rządzi się swoimi prawami. Można na nim wszystko, co udowadniało już wielu, tymczasem na ulicach - "wszystko można, byle z wolna i z ostrożna". Od interpretacji zależy, czy efekt nie będzie zbyt dosłowny kiczowaty, tandetny lub przerysowany - jak wyszło Adriannie?